Magazyn
branży pogrzebowej

Ci cholerni studenci medycyny

Dziś na cmentarzu ryzykujemy co najwyżej, że złodziej ukradnie nam z grobu wiązankę kwiatów lub znicz. Kiedyś była szansa, że ktoś może wynieść nieboszczyka! A wszystko to z żądzy wiedzy i pociągu do nauki.

Jak dziś chronić się przed hienami cmentarnymi? Nie ma na to dobrego sposobu. Monitoring nie jest skuteczny, a złapanie kogoś na gorącym uczynku jest niezwykle trudne. Dla kogoś, kogo okradziono, te słowa będą marną pociechą, ale kiedyś było gorzej! Organizowano uzbrojone straże nad grobami, budowano nawet specjalne wieże – wszystko po to, aby ograniczyć działalność cmentarnych złodziejaszków, których kiedyś nie interesowały jakieś tam kwiaty. Celowali wyżej, a właściwie głębiej – najczęściej kradli ciała zmarłych. Te z kolei zamawiali studenci i profesorowie szkół medycznych.

W angielskich szkołach medycznych w XVIII wieku naturalne było to, że studenci sami musieli wystarać się o ciała do przeprowadzania autopsji. O te zaś było bardzo trudno. Nauki medyczne studiowało coraz więcej osób, a jedynym legalnym sposobem załatwienia zwłok były ciała skazańców. Niestety, przestępczość nie rosła w takim stopniu, jak oczekiwali tego zainteresowani.

Skoro jest popyt, pojawia się podaż. Aby biedni studenci i ich profesorowie nie musieli kopać po cmentarzach osobiście, pojawiły się gangi tzw. rezurekcjonistów, które żyły z kradzieży i sprzedaży zwłok. Nie byli to jacyś amatorzy, o nie. Ludzie ci potrafili bardzo dobrze się zorganizować. Wykopać nieboszczyka z ziemi to jedno, problem w tym, jak go potem dostarczyć w miejsce przeznaczenia. Niebezpieczeństwo i straże mogły czaić się wszędzie: na mostach, w punktach kontrolnych, w bramach miejskich, w portach. A trup to – umówmy się – nie główka od szpilki.

Szajki posiadały własne sieci kontaktów i nie było dla nich problemem np. sprowadzenie do Londynu ciała z Irlandii czy Szkocji. Zwłoki przypływały statkami, widniejąc w fakturach pod niewinnymi nazwami, takimi jak mięso, sól czy wypchane zwierzęta.

Wpadki jednak się zdarzały. Raz w Liverpoolu tragarze poczuli wydobywający się ze skrzyń ogromny smród. Gdy je otwarto, znaleziono 11 ciał zamarynowanych w solance. Dalsze śledztwo doprowadziło do wykrycia kolejnych 22 trupów w innym miejscu.

Podobny przypadek miał miejsce w Glasgow. Oficjalnie statek przewoził tkaniny. Ładunek umieszczono w portowym magazynie, po jakimś czasie zaczął on strasznie cuchnąć. Bliższe oględziny ujawniły, że znajdują się tam gnijące ciała mężczyzn, kobiet i dzieci. Władze szybko ustaliły przebieg wydarzeń. To po prostu studenci z Irlandii przesłali swoim kolegom „pomoce naukowe”, które przez przypadek nie trafiły jednak do adresata.

Wieże i nocne patrole

Oczywiście podobne przypadki nie pozostały niezauważone. Społeczeństwo, przerażone działającymi gangami i równie przerażająco głodnymi wiedzy studentami, starało się jak najlepiej zabezpieczyć groby bliskich. Jedną z praktyk było płacenie grabarzom więcej, by ci kopali głębsze groby dla chowanych nieboszczyków. Starano się zabezpieczać również cmentarze, które przemieniały się w strzeżone twierdze. Bramy zamykano na noc, mury podwyższano i kładziono na nie luźne kamienie, aby trudniej było na nie wejść.

Nie wzbraniano się również przed budową wież strażniczych, a stróżów uzbrajano w broń i psy. Na prowincji organizowano wiejskie patrole, które przy ognisku odbywały nocne czuwanie. Czasem sam widok nocnej straży wystarczał, aby odstraszyć złodziei zwłok, ale niekiedy dochodziło do prawdziwych bitew. Pewna irlandzka gazeta w 1830 roku donosiła o strzelaninie, w wyniku której zginął jeden z rezurekcjonistów, a kilku innych zostało poważnie rannych.

Zgodnie z obrazowo opisaną w gazecie relacją śnieg dosłownie spłynął krwią. Zresztą rabusie przyłapani na gorącym uczynku nie mogli liczyć na pobłażliwość. Dochodziło do samosądów i prób linczu. 6 marca 1794 roku w Glasgow, po publikacji miejscowej gazety na temat wybryków studentów, którzy wykradają zwłoki z cmentarzy miejskich, doszło do poważnych rozruchów. Wściekły tłum wybił okna w budynkach uczelni, wiele osób odniosło poważne obrażenia, a sytuację uspokoiła dopiero interwencja wojska.

Klatki i obroże trumienne

Również rodziny starały się w różny sposób zapobiegać działalności hien cmentarnych, w zależności od wyobraźni i zasobności portfela. Popularnym sposobem było kładzenie na grobach drobnych przedmiotów w sobie tylko znanym porządku, aby poznać, czy ziemia nie była ruszana. Przynosiło to mizerny skutek, bo przestępcy szybko nauczyli się, aby sprzątać po sobie, a wszystkie przedmioty odłożyć dokładnie na swoje miejsce.

Ciekawym pomysłem było wznoszenie na grobach masywnych klatek z prętami, które miały bronić przed splądrowaniem. Po latach, gdy o działalności rezurekcjonistów zapomniano, pojawiły się nawet teorie, że klatki budowano na grobach wampirów, aby nie wstawały one w nocy. Inni dosłownie przygniatali groby ciężkimi blokami kamiennymi lub wznosili specjalne budowle, w których przechowywano zwłoki do czasu ich rozkładu. Wtedy dopiero organizowano zwyczajny pogrzeb. Nie było to tanie, więc praktyczni Szkoci wynaleźli obroże trumienne, przypominające kajdany.

Uciekano się również do pułapek i podstępów. W Dundee (Szkocja) zdesperowany ojciec, chowając swoje dziecko, umieścił na wieku trumny skrzynkę z prochem wraz z mechanizmem, który miał spowodować detonację w razie próby splądrowania grobu. Inną metodą były pistolety z mechanizmem sprężynowym. Porywacze ciał mieli na to sposób: za dnia ktoś niebudzący podejrzeń kręcił się wokół grobu, który miał paść ofiarą złodziei, i niespostrzeżenie starał się przeciąć przewody od pistoletów.

Literatura podaje przypadek, gdy jeden ze studentów zginął od kuli z takiego przemyślnego mechanizmu. Wydarzyło się to na cmentarzu w Glasgow. Koledzy nie zostawili towarzysza na miejscu wypadku. Dostali się do domu, udając, że niosą w ramionach nieszczęśnika, który przesadził z alkoholem w czasie nocnej pijatyki.

Jak więc widać, nasze dzisiejsze problemy z hienami cmentarnymi to zaledwie igraszka w porównaniu z tym, co działo się kiedyś. I choć studentów medycyny mamy dziś zdecydowanie więcej niż w XVIII wieku, to na szczęście nikomu już nie przychodzi do głowy plądrowanie grobów.

Copyright 2023 | Realizacja: cemit.pl