Jedyny darmowy teatr w Paryżu
Turyści, którzy dziś odwiedzają Paryż, nie mogą doczekać się, aby zobaczyć wieżę Eiffla, „Mona Lisę” w Luwrze czy katedrę Notre Dame. W XIX wieku atrakcją wymienianą w przewodnikach była kostnica, nazywana jedynym darmowym teatrem w Paryżu.
Kostnica po raz pierwszy została otwarta dla publiczności w 1804 r. na Île de la Cité, malowniczej wyspie, którą z Paryżem łączy aż osiem mostów. W 1864 r. została przeniesiona do większego budynku za Notre Dame. Miejsce tuż obok Sekwany wybrano nieprzypadkowo. W jej wnętrzu prezentowano bowiem niezidentyfikowane ciała, które zabrano z ulic lub wyłowiono z rzeki. Zwłoki można było oglądać w środku i przez szybę z ulicy. Cel był szczytny: wystawienie ciała na widok publiczny miało pomóc w ustaleniu tożsamości nieboszczyków.
Kostnica szybko stała się modną rozrywką, miejscem, które odwiedzali wszyscy paryżanie bez względu na stan społeczny. O kostnicy się dyskutowało i trzeba było tam bywać, a ponieważ obiekt był otwarty siedem dni w tygodniu od świtu do godz. 18, wielu mieszkańców Paryża stało się jej stałymi bywalcami.
Ze swoimi ogromnymi oknami, przez które wystawiano zwłoki, kostnica do złudzenia przypominała dom towarowy. Francuski dramaturg Léon Gozlan pisał: „Idzie się tam, żeby zobaczyć topielców, tak jak gdzie indziej, żeby zobaczyć najnowszą modę”. Rzeczywiście, ubrania zmarłych wisiały nad ciałami niczym stroje w witrynie sklepowej. Émile Zola komentował, że „kostnica to spektakl w zasięgu każdej torebki, który zarówno biedni, jak i bogaci przechodnie mogą zobaczyć za darmo. Drzwi są otwarte, kto chce, może wejść”. Dzieci nazywały wystawione zwłoki aktorami, a jeśli sala wystawowa była pusta, mówiły, że teatr jest chwilowo zamknięty.
Stateczne matrony, szanowani ojcowie rodzin, studenci i ulicznicy jednakowo z dreszczykiem emocji przyglądali się napuchniętym, sinym ciałom. Szczególną sensację wzbudzał widok młodych kobiet, które – leżąc nago na stołach – stawały się tematem plotek i inspiracji dla malarzy.
W opowiadaniu z 1885 r. amerykański pisarz tak opisał wycieczkę do kostnicy: „Mężczyźni tłoczą się i szturchają nawzajem. Stare wiedźmy wskazują na szybę i rechoczą do siebie. Ładne kobiety patrzą z pobladłymi twarzami, z politowaniem, ale jednak z nie mniej spragnioną chciwością. Małe dzieci trzymane są w górze w silnych ramionach, aby i one mogły zobaczyć tę straszną rzecz, i rzeczywiście widzą, i podnoszą swoje maleńkie, drżące rączki w górę i śmieją się radośnie”.
Tłumy zgromadzone w kostnicy przyciągały handlarzy przekąskami i ulicznych artystów, tworząc niemal festiwalową atmosferę. Gazety paryskie spekulowały na temat tożsamości zmarłych, a policja organizowała nawet publiczne „konfrontacje” między podejrzanymi o morderstwo, co wzbudzało dodatkowe zainteresowanie tłumu. Były one na tyle powszechne, że w 1888 r. zamontowano oświetlenie w celu pokazania, jaki wpływ na morderców ma kontakt z ich ofiarami. Co więcej, z akt policji wynika, że ta metoda skutkowała i kilkukrotnie zdarzyło się, że skruszony zbrodniarz na widok swojej ofiary przyznał się do winy.
Można było więc przeczytać w gazecie o morderstwie, a potem udać się do kostnicy, żeby obejrzeć ciało ofiary. Te relacje o zbrodniach i skandalach cieszyły się ogromną popularnością. Zainteresowanie było tak duże, że miasto wysyłało policjantów, aby strzegli spokoju. W tym samym czasie paryskie muzeum figur woskowych Musée Grevin było znane z wystawiania woskowych rekonstrukcji niedawnych morderstw.
Nieznajoma z Sekwany Najsłynniejszym ciałem w paryskiej kostnicy było z pewnością to „Nieznajomej z Sekwany”, zwanej też „La Belle Italiennem”, której tożsamości nigdy nie ustalono.
Wyłowiono ją z rzeki w latach osiemdziesiątych XIX wieku, prawdopodobnie było to samobójstwo. W kostnicy tak zachwycono się jej uśmiechem, że zrobiono jej gipsowy odlew. Według innych źródeł to policja, chcąc znaleźć rodzinę nieznanej kobiety, zleciła wykonanie podobizny. Paryż oszalał na punkcie „Nieznajomej z Sekwany”. W wielu domach znajdowała się jej maska pośmiertna, kobiety obcinały włosy na jej podobieństwo, poeci pisali wiersze, a malarze malowali portrety.
Do dzisiaj cały świat zna jej twarz, a to dzięki resuscytacji krążeniowo-oddechowej (czyli sztucznemu oddychaniu i masażowi serca). By skutecznie uczyć tego procesu, potrzebowano realistycznego manekina. Fantom powstał w Norwegii. A swojej twarzy „użyczyła” mu nasza piękna nieznajoma. Podobno na tych manekinach ćwiczyło ratowanie życia już 400 mln osób. Możemy więc zaryzykować stwierdzenie, że nie ma na świecie drugiej twarzy, która zebrała tak dużą liczbę pocałunków!
Aż do 1882 r. kostnica nie była chłodzona. Z sufitu kapała zimna woda, co miało opóźnić proces gnicia zwłok. Ciała leżały tam do trzech dni, a potem w ich miejsce pojawiała się fotografia lub odlew woskowy. Przed przyjazdem do „Morgue de Paris” zwłoki były wprawdzie myte i mrożone, ale to nie mogło powstrzymać ich rozkładu. Kostnicę ostatecznie zamknięto dla publiczności w 1907 r. ze względów moralnych, co wywołało skargi lokalnych przedsiębiorców, sprzedawców ulicznych i dziennikarzy.
Patrząc z dzisiejszej perspektywy, możemy zastanawiać się, jak to możliwe, że w ogóle doszło do tak makabrycznej rozrywki. Jak komuś mogło przyjść do głowy, aby prezentować zwłoki ku uciesze gawiedzi? Śmierć fascynuje bez względu na epokę. Dziś nie przeprowadza się już egzekucji na żywo, nie wystawia ciał nieboszczyków na ulicy, ale śmierć elektryzuje nas tak samo.
Doświadczamy substytutu obcowania z nią w filmach czy grach komputerowych. Głośna wystawa Body Worlds, na której prezentuje się plastynaty fragmentów ludzkich ciał, jest najchętniej odwiedzaną ekspozycją wszech czasów – obejrzało ją ponad 50 mln osób. Zachwyca i bulwersuje już od ponad ćwierć wieku, wzbudzając ogromne zainteresowanie wszędzie tam, gdzie się pojawia. Możliwe, że przypominamy XIX-wiecznych paryżan w większym stopniu, niż nam się wydaje.