Magazyn
branży pogrzebowej

Miasto umarłych

Jego hasło promocyjne brzmi „Świetnie jest być żywym w Colmie” („It’s great to be alive in Colma”), ale pasowałoby dodać: „a jeszcze lepiej zostać w nim pochowanym”. Na cmentarzach w tym liczącym niespełna dwa tysiące osób miasteczku znajduje się bowiem aż półtora miliona grobów.

Colma to ciche i spokojne miasteczko. Nic dziwnego, skoro 73 proc. jego powierzchni to cmentarze

Colma to miasto, jakich wiele na amerykańskiej prowincji. Oddalone od głównych szlaków i tras komunikacyjnych, wiedzie swój nudny żywot nieopodal większego Daly na południe od San Francisco. Colma powstała w XIX wieku jako typowe rolnicze miasteczko. Szczyciła się wtedy linią kolejową, a jej zabudowę stanowiły parterowe domki. Co poza tym? Kościół, szkółka, straż pożarna. Na początku XX wieku o Colmie przez chwilę było głośno z powodu walk bokserskich. O tytuł mistrza świata rywalizowali tu znani wówczas bokserzy: Stanley Ketche (a właściwie nasz rodak urodzony w Stanach – Stanisław Kiecał), Billy Papke i Jack Johnson.

Pochodzenie nazwy miasta jest niejasne. Podobno w językach uralskich wyraz „śmierć” jest zbliżony w wymowie do słowa „colma”. Możliwe jednak, że to już część późniejszej legendy, którą Colma zawdzięcza miastu San Francisco i gorączce złota.

Odkrycie jego złóż w Kalifornii sprawiło, że w okolice San Francisco ściągnęły setki tysięcy poszukiwaczy, emigrantów i awanturników, którzy liczyli na szybkie wzbogacenie się. Wielu z nich zmarło, wycieńczonych chorobami. Szczególnie cholera zbierała swoje obfite żniwo. Miasto, które liczyło początkowo 200 mieszkańców, stanęło przed dużym wyzwaniem związanym z pochowaniem ich wszystkich zmarłych. W krótkim czasie w San Francisco powstało ponad 20 cmentarzy! 

A potrzeby wciąż były duże. Na przełomie wieków XIX i XX San Francisco przeżywało gospodarczy „boom”. Miasto powiększało swoje terytorium, powstały nowe budynki, ceny ziemi szybowały w górę. W 1900 roku władze zakazały przeprowadzania nowych pochówków, a w 1912 r. zarządziły usunięcie wszystkich cmentarzy znajdujących się na terenie miasta. 

Jako oficjalny powód podano dbałość o zdrowie oraz zapobieganie chorobom i epidemii. Jednak rzeczywistą przyczyną było to, że ceny nieruchomości i ziemi w centrum miasta wzrosły do niebotycznych rozmiarów.

Tylko co zrobić z tymi wszystkimi zmarłymi, którzy blokują inwestycje? Ich ciała trzeba było gdzieś przenieść. Wybór padł na położoną nieopodal Colmę, gdzie pierwszy cmentarz założono w 1887 roku. Trzeba było ekshumować tysiące ciał. Dziś byłoby to duże wyzwanie logistycznie, a co dopiero w tamtych czasach. Wielu przedsiębiorców pogrzebowych dałoby się pokroić za takie zlecenie! 

Władze podeszły do tego metodycznie. Przeniesienie ciała kosztowało 10 dolarów. Jeśli ktoś nie miał pieniędzy lub nie udało się odnaleźć krewnych zmarłego, zwłoki były umieszczane w masowym grobowcu w Colmie. Kamienie nagrobkowe zostały użyte jako materiał do budowy dróg i nowych budynków. Proces przenoszenia ciał był czasochłonny i trwał do zakończenia II wojny światowej. 

Większość zmarłych trafiła właśnie do Colmy. Dziś miasteczko może szczycić się tym, że właśnie na jego terenie zostali pochowani m.in. Levi Strauss, twórca pierwszego przedsiębiorstwa produkującego dżinsy, Amadeo Giannini, założyciel Bank of America, czy William Randolph Hearst, amerykański magnat prasowy. Znajduje się tam również – na cmentarzu dla zwierząt – grób psa Tiny Turner.

Miasto zmieniło się w mekkę przedsiębiorców branży pogrzebowej. Aż do lat 80. XX wieku Colmę zamieszkiwali głównie ludzie związani z przemysłem funeralnym – grabarze, ogrodnicy, kamieniarze. Nic dziwnego, ponieważ cmentarze wciąż zajmują 73 proc. powierzchni miasta. Jest więc co robić. 

Obecnie Colma zmienia swój charakter. Władze chwalą się dwoma centrami handlowymi, dużym punktem sprzedaży aut i reprezentacyjną salą do gry w karty. Ale dla Amerykanów Colma zapewne na zawsze pozostanie miastem dusz. 

Władze miejskie mają poczucie humoru. Hasło Świetnie jest żyć w Colmie na koszulce, na której na pierwszym planie znajduje się cmentarz.

Dolina Pokoju… i Szczecin 

Choć liczba grobów w Colmie wzbudza respekt, wciąż daleko jej do rekordzistów. Największy cmentarz na świecie znajduje się na północny-wschód od centrum świętego miasta szyitów w Iraku – Nadżafu. Nazywa się Wadi al-Salam, czyli Dolina Pokoju. Nekropolia zajmuje teren prawie 1500 hektarów, a liczba mogił przekracza pięć milionów. Nieprzerwanie od 1400 lat chowa się tam ludzi, choć ostatnio zaczyna już brakować miejsca. 

Wśród cmentarzy w Polsce palmę pierwszeństwa dzierży Cmentarz Centralny w Szczecinie. Został on założony na przełomie wieków XIX i XX, jego dzisiejsza powierzchnia wynosi ponad 172 hektary, a spokój wieczny odnalazło na nim ponad 300 tysięcy nieboszczyków. Alejka główna liczy 12 kilometrów, a gdyby zsumować liczbę wszystkich bocznych dróżek, wyszłoby łącznie 60 kilometrów. Na porządny spacer powinno wystarczyć. Cmentarz szczeciński jest na trzecim miejscu w Europie pod względem wielkości.

W porównaniu z tym w Colmie, który liczy niespełna 1 800 mieszkańców, Szczecin ma ich ponad 400 tysięcy.

Copyright 2023 | Realizacja: cemit.pl