Podróże śladami śmierci
Tanatoturystyka, turystyka cmentarna, dark tourism – istnieje kilka terminów określających jedno pragnienie – chęć odwiedzania miejsc związanych ze śmiercią.
Patronem turystyki cmentarnej jest grecki bóg śmierci Tanatos. I choć termin „dark tourism” przetłumaczony na język polski jako ciemna, ponura turystyka, brzmi niepokojąco (ang. dark – „ciemny”, „ponury”, „mroczny”; tourism – „turystyka”), to jego znaczenie nie jest zabarwione negatywnie. Ludzie od zawsze fascynowali się śmiercią.
Chętnie odwiedzamy zabytkowe cmentarze, miejsca pochówku sławnych lub świętych osób, pola wielkich bitew. Dreszczyk emocji wywołują tereny dawnych obozów koncentracyjnych, domy, w których dokonano zbrodni, otoczenie czynnych wulkanów etc. Wszystko to, co wiąże się z tragedią ludzką, budzi w nas emocje.
Specjaliści wyróżniają pięć typów turystyki cmentarnej:
- podróże do miejsc publicznej śmierci, np. tam, gdzie wykonywano kary śmierci i egzekucje;
- podróże do miejsc masowej lub indywidualnej śmierci czy zagłady, np. obozu w Oświęcimiu lub tunelu, w którym tragicznie zginęła księżna Diana;
- podróże do miejsc upamiętniających zmarłych (cmentarze, mauzolea, krypty);
- podróże do miejsc, które prezentują dowody śmierci, np. do muzeów, gdzie można zobaczyć narzędzia tortur;
- podróże do miejsc inscenizacji i symulacji śmierci (np. pola bitew).
Ludzi od zawsze fascynowało oglądanie śmierci, najlepiej na żywo. Pod tanatoturystykę można zatem podciągnąć rzymskie igrzyska i walki gladiatorów, na które ściągano z najdalszych stron. Te same emocje towarzyszyły potem gawiedzi podczas uczestniczenia w publicznych egzekucjach i procesach czarownic.
Cmentarna turystyka w takim sensie, w jakim rozumiemy ją dzisiaj, narodziła się na przełomie XVIII i XIX wieku, gdy wraz z postępem techniki podróżowanie stało się łatwiejsze i tańsze. Pojawiła się wówczas moda na odwiedzanie urokliwych cmentarzy, takich jak np. nekropolia Saint Denis na przedmieściach Paryża. Do atrakcji turystycznych tamtej epoki można też zaliczyć włoskie Pompeje zniszczone w 79 r. n.e. przez erupcję wulkanu. Pookolenia licealistów przez lata musiały zachwycać się poematem Juliusza Słowackiego pt. „Grób Agamemnona”, który powstał z tej samej fascynacji związanej z obcowaniem z tragiczną historią. Chętnie zwiedzano też zamki, więzienia, pola bitew i miejsca egzekucji lub morderstw (pałac carski Ropsza – miejsce mordu Piotra III). Prawdziwy boom na turystykę cmentarną miał jednak nadejść w XX wieku.
Mroczny wiek XX
Mimo że wcześniej miejsc dokumentujących ludzką śmierć i cierpienie i tak nie brakowało, to po wojnach światowych pierwszej i drugiej znacznie ich przybyło. Dziesiątki tysięcy turystów zwiedzają co roku obozy koncentracyjne, ogromne zainteresowanie budzą też plaże w Normandii, na których miała miejsce największa pod względem użytych sił i środków operacja desantowa drugiej wojny światowej. Turyści chętnie też odwiedzają zatopiony w 1941 roku w Pearl Harbor okręt USS Arizona, który stał się grobowcem dla ponad tysiąca amerykańskich marynarzy. Można też zwiedzać Hiroszimę (miejsce ataku atomowego) czy muzeum ludobójstwa Tuol Sleng w Kambodży.
Turyści z ekscytacją odwiedzają również miejsca, w których doszło do ataków terrorystycznych (np. World Trade Center w Nowym Jorku), oraz tereny zniszczone przez naturę wskutek np. trzęsienia ziemi, przejścia tsunami czy miejsca takich katastrof jak wybuch reaktora jądrowego w Czarnobylu, do którego doszło w 1986 roku.
Popularne są też miejsca, gdzie doszło do tragedii. W USA jest muzeum Six Floor mieszczące się w budynku, z którego w 1963 roku padły śmiertelne strzały w kierunku prezydenta Stanów Zjednoczonych Johna F. Kennedy’ego. Ludzie chętnie pielgrzymują do miejsc śmierci swoich idoli. W Stanach łatwo trafimy na oznaczony kilometr trasy, gdzie w wypadku zginął James Dean.
W Paryżu turyści chcą się przejechać tunelem Alma, gdzie zginęła księżna Diana. Ba! Niezdrową ciekawość wzbudzają też seryjni mordercy. W Londynie można udać się na wycieczkę szlakiem Kuby Rozpruwacza. Wśród turystów popularne jest również miasto Gloucester. Tam, przy Cromwell Street, mieści się dom, w którym Fred West wraz z żoną popełniał okrutne morderstwa i dopuszczał się przestępstw na tle seksualnym. Zainteresowanie budynkiem było tak duże, że go zburzono. Każda cegła i każdy kawałek drewna zostały zniszczone, aby zniechęcić łowców pamiątek. Dodajmy, że w Stanach podobne zainteresowanie budzi dom w Beverly Hills, w którym członkowie sekty Charlesa Mansona zamordowali m.in. Sharon Tate.
Naturalną częścią dark tourismu jest zwiedzanie wszelkich cmentarzy, grobowców i mauzoleów. Od lat zachwycamy się piramidami w Gizie czy egipską Doliną Królów, w której znajduje się grobowiec Tutenchamona. Jednym z najpiękniejszych i najczęściej odwiedzanych mauzoleów na świecie jest Tadż Mahal, czyli grobowiec, który zakochany władca z dynastii Wielkich Mongołów wzniósł na cześć zmarłej przy porodzie żony. Jeśli udamy się na wycieczkę do Rzymu, koniecznie musimy obejrzeć ogromne katakumby. Niesamowite wrażenie robi także wizyta na starym cmentarzu żydowskim w Pradze, gdzie na małym skrawku ziemi grzebano zmarłych od XV wieku.
Zainteresowanie wzbudzają też wszelkie miejsca spoczynku znanych artystów, pisarzy, aktorów czy muzyków. Szczególnie popularny jest paryski cmentarz Père-Lachaise, na którym znajdują się oblegane przez turystów groby np. Jima Morrisona, Oscara Wilde’a czy Édith Piaf. Niestety, częściej niż kwiaty czy zapalone znicze fani zostawiają tam inne pamiątki, np. puste butelki, zapisane na nagrobkach inicjały, wiersze i wiadomości. Dużą popularnością cieszy się również wiedeński Zentralfriedhof, gdzie spoczywają m.in. Ludwig van Beethoven, Franz Schubert, Johannes Brahms i Johann Strauss.
Skąd bierze się popularność tanatoturystyki?
Śmierć wciąż jest tematem tabu i budzi w nas lęk. Odsuwamy ją od siebie, zamykamy w hospicjach i oddalonych od centrum miast cmentarzach. Może właśnie dlatego rośnie fascynacja makabrą? W końcu ze śmiercią trzeba się jakoś oswoić. Najlepszym sposobem może być konfrontacja z miejscami, które zostały nią naznaczone.