Oswoić śmierć i samodzielnie przygotować trumnę
Lebensnah to zakład pogrzebowy, który umożliwia rodzinom uczestniczenie w organizacji pochówku na różnych etapach przygotowań. Bliscy zmarłego mogą sami złożyć trumnę do grobu. Nikogo też nie zdziwi, jeśli będzie ona pomalowana na niebiesko i ozdobiona kolorowymi odciskami dłoni dzieci, rysunkami przedstawiającymi królika czy… logo Facebooka.

Działalność berlińskiego domu pogrzebowego Lebensnah wpisuje się w coraz popularniejszy na świecie alternatywny ruch pogrzebowy „Death Positive”. Należą do niego m.in. amerykański przedsiębiorca pogrzebowy Caitlin Doughty czy Jon Underwood, założyciel „Death Cafe” w Londynie. Dążą oni do tego, by temat śmierci nie był tabu w społeczeństwie, chcą też by bliscy mieli jak największy wkład w organizację pogrzebu.
Alternatywni przedsiębiorcy pogrzebowi redefiniują swoją rolę w procesie organizacji pochówku – chcą oni wyjść poza schemat konwencjonalnego, nudnego i formalnego pogrzebu. Zależy im nie na sztampowej, odtwarzanej według jednego scenariusza uroczystości, a na stworzeniu czegoś wyjątkowego, co nie tylko upamiętni zmarłą osobę, lecz także pomoże jej bliskim przeżyć żałobę.
Kiedyś, przed profesjonalizacją usług pogrzebowych, śmierć była przez ludzi bardziej oswojona. Przygotowaniem ciała do pogrzebu zajmowali się rodzina, przyjaciele i sąsiedzi zmarłego. Czuwanie przy nieboszczyku odbywało się w domu. Obecnie powszechną praktyką jest to, że wszystkim zajmuje się zakład pogrzebowy, za co trzeba mu sporo zapłacić. Według Deutsche Welle koszt pogrzebu w Niemczech wynosi średnio 5 tys. euro (dwukrotność przeciętnego miesięcznego dochodu na mieszkańca), co powoduje, że coraz więcej Niemców decyduje się na pochówek w Czechach.
Eric Wrede, szef i założyciel Lebensnah, nie wygląda jak pracownik branży funeralnej. Wysokiego, brodatego i wytatuowanego mężczyznę w średnim wieku spodziewalibyśmy się spotkać raczej na koncercie rockowym lub u barbera. Wrede rozpoczął swoją karierę w branży od szkolenia się w tradycyjnym domu pogrzebowym, gdzie nauczył się – jak sam mówi – „tego, jak nie prowadzić biznesu”. Przeraziło go tam, jak przedmiotowo traktuje się śmierć, a cała usługa jest zorientowana wyłącznie na zysk.
Wybór standardowego pochówku wiąże się z tym, że osoby pogrążone w żałobie spędzają niewiele czasu z ciałem ukochanej osoby lub w ogóle nie mają takiej możliwości. Ich udział w przygotowaniach do pogrzebu ogranicza się jedynie do kupna kwiatów i uczestnictwa w ceremonii. Eric Wrede uważa, że nie powinno tak być.
– Jeśli porozmawiasz z psychoterapeutą, powie ci, że pierwszym krokiem do dobrego przeżycia żałoby jest zaakceptowanie faktu, że bliski odszedł. Jeśli widziałeś swoją babcię trzy miesiące przed jej śmiercią, a następną rzeczą, którą zobaczysz, jest urna z jej prochami, twój mózg nie będzie w stanie przetworzyć straty – mówi.
To powód, dla którego pracownicy Lebensnah zachęcają rodziny i przyjaciół zmarłych, aby sami budowali i dekorowali trumny bądź urny. Przedmiot, który wykonuje się własnoręcznie, zawsze nabiera osobistego charakteru. – To jak ta kartka lub kalendarz, który zrobiłeś dla swoich rodziców, kiedy miałeś sześć lat. Został on wykonany przez ciebie, a nie kupiony. Niektóre trumny domowej roboty, jakie widziałem, może nie wyglądają ładnie, ale są przepełnione emocjami – mówi Wrede.
Lebensnah organizuje pogrzeby dla ludzi w każdym wieku, każdego pochodzenia i wyznania. – Berlin to wielokulturowe miasto. Możemy nauczyć się tego, jak inni radzą sobie ze śmiercią. Na przykład dla muzułmanów to normalne, że rodzina samodzielnie myje ciało zmarłego – mówi Wrede. Firma Lebensnah organizowała już pogrzeb motocyklistów, na którym zjawiło się pół tysiąca brodatych członków Hells Angels. Natomiast Karen Admiraal, współpracowniczka zakładu, wspomina pochówek pewnego punkowca, któremu do trumny złożono butelkę wódki i papierosy.
Bycie alternatywnym przewodnikiem pogrzebowym to coś więcej niż praca. Oprócz codziennych spraw Wrede prowadzi grupy wsparcia dla ludzi w żałobie i grupy hospicyjne, a także warsztaty dla dzieci w wieku szkolnym i pracowników służby zdrowia oraz wygłasza publiczne przemówienia na temat swojej pracy. Natomiast Karen Admiraal umieszcza na YouTubie krótkie filmy, w których porusza temat śmierci, umierania i żalu. Robi to w ramach projektu „Sarggeschichten” (czyli „Historie trumienne”). Filmy mają inspirować i edukować osoby w każdym wieku na takie tematy, jak dbanie o ciało w domu, przechodzenie żałoby i wspieranie osób, które straciły kogoś bliskiego.
Żyjemy coraz szybciej, nie mając czasu nawet dla swoich bliskich. Alternatywne zakłady pogrzebowe dają klientom możliwość, by zwolnili i przeżyli śmierć bliskiej osoby naprawdę. Tak jak na to zasługuje.
- Wszystkie cytaty pochodzą z internetowego magazynu www.dazedigital.com