Magazyn
branży pogrzebowej

Czasem łatwiej kochać zwierzęta niż ludzi

O potrzebie dzielenia się swoim bólem, miłości do zwierząt, gustach Polaków, a także o biżuterii funeralnej z Moniką Zajonc z firmy Damar, która zajmuje się tworzeniem biżuterii i pamiątek żałobnych, rozmawia Łukasz Cholewicki.

Z czego słynie Ozimek, poza tym, że działa w nim Wasza firma?
Sam Ozimek słynie głównie z najstarszego w Europie wiszącego mostu żeliwnego. O naszej firmie tak naprawdę wie mało mieszkańców, działamy głównie wysyłkowo, jeśli chodzi o realizację zamówień.

Skąd pomysł na taką działalność?
Marka Damar skończyła w tym roku cztery lata, natomiast tworzeniem biżuterii żałobnej zajmujemy się od około trzech lat. Wszystko zaczęło się od pytania klientki o możliwość zatopienia w żywicy prochów bliskiej osoby. Z czasem tych pytań było coraz więcej. Okazało się, że ludzie czują potrzebę posiadania takich pamiątek, a nam zaufali i wybrali nas jako realizatorów tych projektów.

I od razu się Pani zgodziła?
Odpisałam wtedy, że muszę to przemyśleć. Nie powiedziałam od razu „tak”. Z jednej strony ta pani bardzo mnie zaskoczyła, a ponieważ to była stała klientka, więc wiedziałam, że nie żartuje. Musieliśmy to z mężem przedyskutować i sprawdzić, czy spełniając taką prośbę, nie złamiemy prawa.

Z jednej strony chcieliśmy pomóc tej pani, sprawić, aby poczuła się chociaż troszkę lepiej w tych trudnych chwilach przeżywania żałoby, z drugiej jednak coś nas hamowało. To ogromna odpowiedzialność za bezcenny „materiał”.

Nie baliście się, że to niezgodne z prawem? Przepisy dotyczące przechowywania prochów ludzkich są u nas restrykcyjne.
Zanim podjęliśmy decyzję, zadzwoniłam do sanepidu i do innej firmy, która specjalizuje się w tworzeniu diamentów pamięci właśnie z prochów.

Pani w sanepidzie była oburzona moim pytaniem i przyznanie, że jest to nielegalne, zajęło jej trochę czasu. Pani po prostu miała swoje przekonania na ten temat. Właściciel firmy od diamentów był bardzo miły i również zapewnił mnie, że jeszcze nigdy z tego tytułu nie spotkały go żadne nieprzyjemności. A zatem miałam już jasność – teraz trzeba było zdecydować, czy chcemy podjąć się takiego zadania.

Kto zamawia Waszą biżuterię funeralną?
Zamówienia składają przede wszystkim kobiety, ale często dla całej rodziny, czyli po kilka egzemplarzy. Akurat jestem w trakcie realizowania zamówienia na siedem pamiątek z prochami jednej osoby.

A na jakie pamiątki najczęściej decydują się Wasi klienci?
Chyba najczęściej są zamawiane złote zawieszki, następnie bransoletki, a później pierścionki.

Czyje prochy Polacy chcą mieć zatopione w biżuterii?
Nigdy o to nie dopytuję. Z tego, co mi wiadomo – bo akurat kilka osób o tym powiedziało – to dzieci. Ale często są to też pamiątki po mamie. Możliwość składania u nas zamówień przez internet daje klientom poczucie anonimowości i bezpieczeństwa. Zdarza się, że klienci dzwonią, bo chcą tylko o coś dopytać, i wtedy bardzo często w ich głosie słychać skrępowanie.

Skrępowanie?
Myślę, że to taki strach przed tym, co ja sobie o nich pomyślę, co ludzie powiedzą, że to może jednak nie wypada, że to przesada. Często zdarzało mi się słyszeć od właścicieli domów pogrzebowych, że „Polska nie jest jeszcze na to gotowa”.

Moja żona, gdy pokazałem jej Waszą stronę, stwierdziła, że nigdy by „czegoś takiego” nie założyła, że byłoby to dla niej zbyt trudne emocjonalnie.
Wiele osób tak mówi. Wiem też, że sporo ludzi z czasem zmienia zdanie, muszą się tylko oswoić z tym, że to nie jest coś nienormalnego. Poza tym zamówienie takiej biżuterii nie obliguje nas do jej noszenia. Może po prostu leżeć w pudełeczku na te „gorsze dni”, gdybyśmy potrzebowali takiej namacalnej pamiątki. My nigdy nie namawiamy klientów na zamówienie takiej biżuterii, ale dajemy możliwość jej posiadania. Rozumiemy też różne poglądy na ten temat.

Wspomniała pani o domach pogrzebowych. Na Waszej stronie widzę, że zapraszacie je do współpracy. Czy jest duże zainteresowanie ofertą?
Zainteresowanie jest spore, współpracujemy z kilkunastoma zakładami pogrzebowymi w Polsce, jednak nie często klienci decydują się złożyć zamówienie. Widać, że właściciele są otwarci i chcą współpracować.

Czyli jednak może „Polska nie jest jeszcze na to gotowa”.
Myślę, że powoli to się zmienia, społeczeństwo do tego dojrzewa. Zdecydowanie więcej wykonujemy pamiątek po zwierzętach. Mamy też sporo klientów z zagranicy, gdzie tego typu pamiątki nie budzą aż takiego zdziwienia.

Właśnie. Czy duży odsetek Waszych zamówień to pamiątki po pupilach?
Jakieś 80 proc. zamówień stanowią te z sierścią zwierząt.

Naprawdę aż tak dużo?
Tak, zwierzęta dla wielu osób są ważniejsze niż ludzie.

Myśli Pani, że łatwiej kochać zwierzaki niż swoich bliskich?
Więź, jaka potrafi połączyć człowieka ze zwierzęciem, jest często dużo silniejsza niż ta między ludźmi. Wyjątek stanowią oczywiście utracone dzieci. Wszystko zależy od indywidualnej sytuacji.

Może wyjaśnię to na przykładzie mojej koleżanki, która bardzo cierpiała po śmierci babci, ogromnie ją kochała, miały wspaniały kontakt i wiele dla siebie znaczyły. Jednak kiedy odszedł kot tej koleżanki, to się załamała. Zwierzę było z nią przez cały czas. Dzień w dzień. Na każdym etapie jej życia. Wiedziało o niej wszystko. Kot był pocieszycielem w trudnych chwilach, powiernikiem sekretów. Mimo wszystko był zdecydowanie bliżej niż babcia. Wiele osób też decyduje się na posiadanie zwierząt, ponieważ nie może mieć dzieci. I wtedy to właśnie zwierzęta stają się dla nich dziećmi. Przelewają na nie całą swoją miłość. A zatem utrata takiego członka rodziny to jak strata dziecka.

Jak wygląda proces tworzenia biżuterii? Widzę na Waszej stronie internetowej, że na taką pamiątkę czeka się od siedmiu do 20 dni.
Wszystko tworzymy ręcznie, półprodukty ze srebra, złota czy stali chirurgicznej oczywiście zamawiamy u producentów. Realizacja zamówienia trwa zazwyczaj około ośmiu dni roboczych, ale na niektóre projekty trzeba poczekać nieco dłużej. Coraz częściej klienci pytają o w pełni spersonalizowaną biżuterię, do której wykonania muszę zamówić dodatkowe elementy.

Upraszczając cały proces tworzenia biżuterii – żywicę epoksydową można porównać do szkła. Jest tak samo bezbarwna, jednak dużo trwalsza i odporniejsza na działania mechaniczne. Najpierw ma ona jednak postać płynną, dlatego często mówię, że pamiątki „zatapiamy” w żywicy. Dzień po dniu dolewa się kolejne warstwy, ich liczba zależy od rodzaju pamiątki. Żywica potrzebuje jeszcze dwóch dni na całkowite zastygnięcie. Musi być na tyle twarda, abyśmy mogli ją wyszlifować i wypolerować – tym między innymi zajmuje się mój mąż Patryk. Dopiero po tym zabiegu możliwe jest wydobycie z niej dodatkowego blasku.

Czy była jakaś historia lub zamówienie, które szczególnie utkwiło Pani w pamięci?
Nie każdy chce dzielić się swoją historią. Ale wielu klientów dołącza mi do przesyłek listy. Najczęściej dotyczą one straty zwierzęcia. Opisują przebieg choroby. To, jak bardzo jest im trudno. Jak bardzo czują się nierozumiani przez najbliższych. Jeżeli chodzi o historie związane ze stratą ludzi, to chyba zawsze najbardziej będą mnie poruszały historie z dziećmi – być może dlatego, że sama jestem mamą.

Jedno z pierwszych takich zamówień dotyczyło sekretnika ze zdjęciem i włoskami chłopca. Małego, może pięcioletniego. Popłakałam się, kiedy pani napisała mi, że podczas zabawy został wypchnięty
z okna przez swojego kolegę, który był chory, nie wiedział, co się wydarzyło, był nieświadomy tego, co właśnie zrobił. Innym razem w rozmowie telefonicznej klientka opisywała, jak źle została potraktowana jej niepełnosprawna córka w szpitalu podczas pandemii. Pani nie mogła z nią być przez obostrzenia. Niestety również przez te obostrzenia jej córka umarła. Przez zaniedbanie lekarzy. Płakałyśmy obie.

Czyli nie tylko jest Pani jubilerem, ale kimś w rodzaju powiernika.
Tak. Klienci bardzo często się zwierzają, otwierają przede mną, chociaż przed bliskimi tego nie robią. Zdarza mi się czytać, że jestem jedyną osobą, której opisali w liście to, co czują. I wiedzą, że nie zostaną ocenieni. Dziękują za to, że mogli to napisać. Często widać w tych listach na końcach ulgę. To również bardzo ważna część mojej pracy.

Copyright 2023 | Realizacja: cemit.pl