Magazyn
branży pogrzebowej

Pogrzeb musi być piękny

„Piękna Ceremonia” Patrycja Owczarzak, mistrz świeckich ceremonii pogrzebowych

Tytułowe zdanie to motto mojego powołania i jednocześnie profesji. Czy można tak mówić o ostatnim pożegnaniu? Można. Ba! Nawet trzeba. Branża funeralna przechodzi metamorfozę i powinno być to stałym trendem naszej pracy. Konkurencyjność – jeśli kulturalna i zachowująca szacunek do siebie – jest motorem tych zmian.

Jak oceniają nas Klienci? Jakie składowe naszej posługi mają na to wpływ? Precyzja przygotowań do pogrzebu, wysoka klasa wyposażenia, nieodzownie empatyczna obsługa. Te trzy elementy dotyczą również mojej „obsługi” Klienta. Z tym że ja chcę być postrzegana nade wszystko w kontekście silnego wsparcia w żałobie – od tego zatem zaczynam moje myślenie o każdej Rodzinie, każdej Osobie, która trafia pod moją opiekę.

I to stanowi pierwszy punkt mojej pracy. Tak, świadczę wsparcie w żałobie zarówno przez cały czas organizacji pogrzebu, jak i po nim – jeśli tylko słyszę taką prośbę.

„Moje Rodziny” – tak je nazywam. To nie dowód spoufalania czy nadmiernej egzaltacji z mojej strony. Uważam, że nie można naprawdę dobrze wykonywać mistrzowskiej profesji, jeśli nie odda się temu kawałka swojego serca. Nie zastanawiam się, czy ktoś to odwzajemni, nie odczuwam żalu, jeśli Rodzina do końca zachowuje dystans, który utrudnia kontakt.

Szczerze powiem – takie ekstremalnie niewygodne dla mnie sytuacje mogę policzyć na palcach jednej dłoni. Zasadniczo moje zaangażowanie spotyka się w połowie drogi z oczekiwaniami Rodzin. Wychodzę zresztą z założenia, że trafiają do mnie dokładnie ci, którzy tego chcą. Współpracuję z zakładami, które myślą tak jak ja.

Pokrywa się to z moją filozoficznie stoicką myślą, że „nie każdy klient jest nasz” – co zawsze powtarzam mojemu koleżeństwu w zakładach, jeśli klient rezygnuje z różnych przyczyn już na wstępie z naszych usług.

Wyznaję zasadę ostatniego pożegnania w rozumieniu „pogrzeb jak speaking concert”. Z pomocą przychodzi mi fakt, że jestem z wykształcenia zawodowym muzykiem, skrzypaczką nade wszystko, gram na pianinie, melodyce, jestem organistką liturgiczną. Swobodnie obracam się w muzycznym repertuarze, przekładam większość utworów, które życzy sobie usłyszeć Rodzina, najczęściej na brzmienie skrzypiec.

Mój repertuar stale się powiększa, więc nie mam sztampowej listy, z której można sobie wybrać to i owo (unikam rutyny jak ognia), bo nade wszystko wsłuchuję się podczas rozmów w opowieść o Osobie Zmarłej i na tej podstawie proponuję konkretne utwory. Muzyka pozwala mi przeplatać mowę motywami ilustrującymi tekst, który piszę, stąd taka, a nie inna nazwa mojego pomysłu na prowadzenie ceremonii.

Niezwykle mocno pochylam się nad sprawą czuwania przed kremacją. Dlaczego? Ogólnie znane jest nam wszystkim „pożegnanie” w kaplicach, domach pogrzebowych w dniach poprzedzających pogrzeb. Rodziny
spędzają je w ciszy, na modlitwie, przy muzyce – różnie. Najczęściej same.

Ale korzystają z tej opcji. Natomiast zdecydowana większość Rodzin odmawia udziału w pożegnaniu tuż przed kremacją, w krematoriach. Strach?

Tak, najczęściej. Wyznaję zasadę, że warto być z Bliską nam Osobą Zmarłą do samego końca. Jestem w tym momencie opiekunem Rodziny, wspieram ją duchowo i organizacyjnie. Jestem jej głosem podczas czuwania. Buduję mniej lub bardziej rozbudowaną retrospekcję zdarzeń z ich wspólnego życia.

Wspominam, dbam o oprawę muzyczną, modlę się z nimi – jeśli tego sobie życzą. Czasami wywiązuje się
rozmowa. Płaczą, ale i się śmieją. Finalnie oddychają z ulgą… Wiele Rodzin mówi, że tak naprawdę właśnie czuwanie przed kremacją jest dla nich najistotniejszym elementem pożegnania. Nie pogrzeb, lecz właśnie czuwanie.

Po takich opiniach tym bardziej zaczęłam namawiać zakłady do skorzystania z tej formy mojej posługi.

Wiele elementów mojej pracy ma silny wymiar terapeutyczny dla Rodzin. Nie mówię o tym głośno, bo lepiej i skuteczniej jest, kiedy „pacjent nie wie, że choruje”. Ludzie tęsknią, płaczą, wpadają w silne stany przygnębienia, głębokiej rozpaczy. Moim zadaniem jest znaleźć dla nich drogę do odzyskania wiary w przyszłość, dać im nadzieję. To moja idée fixe.

Jestem osobą wierzącą – to był zresztą jeden z głównych powodów podjęcia się mojej posługi. I choć ktoś może w to nie wierzyć, większość „moich Rodzin” chce rozmawiać ze mną o wierze. Nie o Kościele. Nie akceptuję bylejakości pożegnań, rutyny w doborze słów, braku dbałości o wygląd osoby prowadzącej pogrzeb, deprecjonowania posługi mistrzowskiej przez księży etc. Czasami taka rozmowa o wierze jest pierwszą rozmową od wielu, wielu lat danej osoby.

Najczęściej słyszę po niej: „Dziękuję, było mi to bardzo potrzebne”. I na tym może zakończę ten wątek.

Wolę wspomnieć o innym. O istocie ceremonii świeckiej, czyli mowie laudacyjnej, którą ja nazywam po prostu serdecznym wspomnieniem. Większość z nas chce uniknąć patosu, nawet w nomenklaturze poszczególnych zadań okołopogrzebowych. Pisząc wspomnienie, zawsze proszę: „bądźcie Państwo ze mną szczerzy”. To warunek pięknego wspomnienia, od którego wywodzę nazwę mojej posługi – „piękna ceremonia”.

Rozmowa jest istotą mojego spotkania z Rodziną. W niej jest cała prawda lub – liczne półprawdy. I moje zadanie polega na przekonaniu Rodzin, że nie warto przejaskrawiać historii człowieka w żadną ze stron. Nie można napisać „landrynki”, ale i nie można nikogo obrazić czy obwiniać za całe zło tego świata. Na szczęście większość trzyma się zasady, że „o zmarłym mówi się dobrze albo wcale”. W tym jednak sęk, abym dowiedziała się niemal wszystkiego i zbudowała refleksję, która będzie cenną lekcją dla stojących przy grobie. To dla nich tak naprawdę jest to spotkanie. Bardzo często wypowiadam słowa, których w życiu obu stron zabrakło. „Dziękuję”, „przepraszam” i to najważniejsze – „kocham Cię”.

Na dniach będę wszem wobec reklamować „Funeralną Listę Życzeń” mojego autorstwa wynikającą z faktu, że wiele osób zgłasza się do mnie za życia, chcąc jak najlepiej przygotować swoje odejście. I swój pogrzeb. Będzie to bardzo przemyślany i przetestowany kwestionariusz, który będą mogły nabywać osoby bardzo świadome wagi tych procesów. Również zakłady, oferując go swoim Klientom.

Na koniec jeszcze słowo o mojej współpracy z zakładami. Chciałabym, aby Państwo wiedzieli, że nie skupiam się tylko na prowadzeniu ceremonii. Wchodzę w szerszą współpracę z zakładami, aby wspomóc je swoją wiedzą w kwestii budowania wizerunku firmy. Na zlecenie prowadzę ich profile w mediach społecznościowych lub uczę, jak pisać zaangażowane treści.

Spotykam się z „załogami”, aby prowadzić warsztaty, które mają podnieść jakość usług, pokazać dobre praktyki oraz wspomóc ich współpracę (odnajdując w każdym z pracowników jego mocne strony, które powinny uzupełniać deficyty innego). Wspieram również pracowników „pierwszej linii frontu”, czyli ekipy biurowe, w kwestii komunikacji z Klientem.

ARTYKUŁ SPONSOROWANY

Copyright 2023 | Realizacja: cemit.pl